wtorek, 21 lipca 2015

XXV

Cassidy ubłagała lekarzy by nie pozwolili reszcie R5 odwiedzić jej w szpitalu. Nie potrafiłaby patrzeć na przyjaciół, którzy właśnie stracili członka rodziny. Największym wsparciem w tej sytuacji okazali się dla niej Vanessa, Gavin oraz Cichy.
Od urodzin Cassidy minęły cztery tygodnie. Od tego czasu nie widziała się Rikerem, Rockym, Ratliffem czy Rydel. Nie rozmawiała z nim przez telefon, nie pisała z nimi. Oni pisali, oni dzwonili, ale ona nawet nie dawała znaku życia. To kosztowało ją zbyt wiele.
Obrażenia dziewczyny nie były, aż tak poważne by trzymać ją w szpitalu ponad dwa tygodnie, co dogłębnie ją dobiło. Nie mogła się pogodzić z tym, że Ross ratując ją przypłacił własnym życiem, Był jej prawdziwym bohaterem. Kiedyś nadużywała tego słowa. Wtedy jeszcze nawet nie znała go osobiście, ale jej dusza już wtedy wiedziała coś czego nie wiedział jej umysł i ciało. 
Nadeszła chwila wypisu Cassidy ze szpitala. Dziewczyna spakowała się i wyszła z sali. Jej twarz nie wyrażała żadnego uczucia przez co wyglądała jak zombie. Szła długim korytarzem szpitalnym, aż w końcu doszła na sale przyjęć, Nagle do szpitala wpadł zakrwawiony chłopak. Wyglądał na pobitego. Stanął w wejściu i oniemiał. Po chwili Cassidy upuściła wszystkie rzeczy, które trzymała i pobiegła do chłopaka. Rozpoznała w nim niedawno uśmierconego przez lekarza, Rossa. Chłopak przytulił dziewczynę tak mocno, że ledwo mogła oddychać. 
-Już nigdy, przenigdy cię nie puszczę -powiedział, a po chwili osunął się na ziemię. Cassidy ze łzami w oczach zawołała lekarzy, którzy zabrali nieprzytomnego blondyna na salę. Do szpitala wszedł ojciec dziewczyny by zabrać ją do domu. Widząc córkę całą brudną od krwi spanikował, ale gdy tylko dowiedział się, że jest to krew Rossa, który w dodatku żyje odrobinę się uspokoił. Przytulił płaczącą ze szczęścia dziewczynę i pocałował ją w czoło. 
-Teraz już wszystko będzie dobrze -uspokajał ją -Teraz chodź do domu. Zostawisz rzeczy i się przebierzesz
-Nie! Chcę zostać tu z Rossem!
-I tak szybciej niż za dwie godziny tam cię nie wpuszczą na sto procent, a za moment cię to przywiozę
Cassidy pojechała więc do domu, zmyła z siebie krew i się przebrała z prędkością spieszącej się do szpitala dziewczyny, która właśnie odzyskała martwego przyjaciela. Wait nie! To brzmi jakby wręczyli jej jego zwłoki. Dobra, nieważne... Był w pełni żywy!
Gdy wróciła do szpitala musiała czekać jeszcze godzinę, aż ją do niego wpuszczą, lecz gdy wreszcie to zrobili, dosłownie wbiegła do sali chłopaka. Wciąż był nieprzytomny, ale już obmyty z krwi.
-Role się odwróciły co Rossy? Ostatnio ja tu leżałam, ty siedziałeś przy moim łóżku, jak ja teraz przy twoim... Ty się obwiniałeś, a teraz ja jestem pewna, że to wszystko moja wina -przy ostatnim zdaniu rozpłakała się. Nagle Ross się obudził. Odwrócił się w stronę płaczącej dziewczyny, która nie zauważyła tego i odezwał się
-Przepraszam. Jeśli masz teraz przeze mnie płakać to może wrócę do moich ulubionych "kolegów z dzielni"
-Wezwę pielęgniarkę -dziewczyna poderwała się z miejsca widząc, że chłopak otworzył oczy
-Nie wzywaj! -zatrzymał ją chłopak -Wtedy każą ci wyjść
-Głupi jesteś! Muszą wiedzieć, że się obudziłeś! 
-Po co? Nic mnie nie boli!
-Śmieszne! To ja po kogoś pójdę
Nie minęło wiele czasu, aż doktor wpuścił dziewczynę z powrotem do sali. Ross przesunął się na łóżku dając do zrozumienia Cassidy by położyła się obok niego i zaczął opowiadać
-Obudziłem się w jakiejś melinie niedaleko tamtej ulicy. Na początku nic nie pamiętałem i nie wiedziałem gdzie jestem. Gdy tylko sobie przypomniałem pobiegłem cię szukać. Tak się bałem. Jezu jak ja się o ciebie bałem! Byłem w twoim domu, w trzech szpitalach...
-Nie chcieli cię tam zatrzymać?
-Jasne, że chcieli, ale ups... Kiedy cię tutaj zobaczyłem... Całą i zdrową...
-Powiedzieli mi tutaj, że nie żyjesz! Ty wiesz co ja tu przeżyłam! Nie mogłam wyrzucić z głowy tego widoku... Kiedy traciłam przytomność, a oni ciebie okładali. Jesteś moim bohaterem wiesz? Uratowałeś mi życie.
-Ty mi kiedyś też. Gdybyś się nie pojawiła pewnie wsiadłbym niedługo po pijaku za kółko i zaraz byłoby po mnie. Nie wiem do końca jak to się stało, ale kiedy się pojawiłaś... Dobra skończmy tą rozmowę bo zaraz ci miłość jeszcze wyznam -zaśmiał się chłopak

2 komentarze:

  1. O Matko O Matko ! <3 jesteś niesamowita <3 Jak ty to robisz ?! :| <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń