czwartek, 2 stycznia 2014

II

Casidy dopiero na lotnisku zrozumiała że wjazd do LA to jedna z szans ucieczki od codzienności. Miała szansę zacząć wszystko od nowa. Mieli z tatą zamieszkać w domu przy plaży. Casidy czuła że spełnia swoje marzenia. Miała jeszcze tylko jedno jedyne marzenie z R5 w roli głównej. Marzyła o tym że ich spotka gdzieś na ulicy, plaży lub w centrum. Czuła że niema na co liczyć ale pomarzyć zawsze warto. Podróż samolotem minęła jej bardzo szybko. Gdy wyszli z lotniska pojechali taksówką pod dom. Casidy spojrzała na zegarek. Było już strasznie późno więc dziewczyna od razu poszła spać. Następnego dnia jej ojciec musiał już iść do pracy więc Casidy siedziała sama w domu. Aż do pierwszego dnia w szkole dzień dziewczyny wyglądał tak samo. Casidy obawiała się tego poniedziałku. Mimo że znała dobrze język bała się że się pomyli lub nie będzie umiała kogoś sprytnie zgasić po angielsku. Starała się zniknąć ale nie dało się nie zauważyć "nowej". Po paru dniach przyzwyczaiła się do braku przyjaciół. W Californi było zupełnie inaczej niż w Polsce ale i do tego da się przywyknąć. Miały kolejne dni, tygodnie, miesiące i wreszcie nadszedł dzień wymarzonego koncertu. Casidy cały dzień była podekscytowana i myślała tylko o koncercie. Miała motyle w brzuchu już od zeszłego wieczoru. Nie mogła uwierzyć w to że już za parę godzin zobaczy Rossa, Rikera, Rydel, Rockiego i Ellingtona na własne oczy. Kiedy tylko pomyślała co poczuje widząc ich... Nie potrafiłaby wymówić ani słowa.

I

  To był zwyczajny piątek dla Casidy. Po powrocie ze szkoły rzucała się na łóżko i oglądała Austina i Ally tylko dlatego by popatrzeć na Ross'a Lynch'a. Dziewczyna go kochała i była jedną z najwierniejszych fanek zespołu R5. W jej pokoju było tyle plakatów zespołu ile dała rade zebrać bo w Polsce nie byli dość znani. W całym domu od rana do wieczora było słychać ich piosenki. Gdy dowiedziała się że zagrają koncert w Warszawie, wiedziała że nie może przegapić takiej okazji zobaczenia ich na żywo. Jej rodzice byli po rozwodzie ale utrzymywali przyjazne stosunki. Casidy nigdy nie dowiedziała się czy to ze względu na nią, czy naprawdę rozstali się w przyjaźni. Tego dnia jednak jej życie miało się zmienić.
  Casidy siedziała na łóżku z komputerem i czekała na powrót mamy z pracy. Parę minut później mama weszła do jej pokoju.
- Kochanie...- zaczeła miłym tonem
- Co się stało?
- Kupiłam bilety.-Mama podała bilety Casidy. Córka omal nie umarła z ekscytacji gdy trzymała w ręka spełnienie swych marzeń. Nagle na bilecie zauważyła coś co sprawiło, że zamarła.
- Mamo...
- Tak?- spytała, choć dobrze wiedziała o co chodzi
-Te bilety...- zaczeła patrząc na mamę ze złością- są na koncert W CALIFORNII!!!!
-Niespodzianka?
- Słucham?
-Podczas koncertu w Polsce nie będzie cię w kraju. Twój tata dostał pracę w Californii i będzie zarabiał czterokrotnie więcej niż dotychczas. Dużo o tym z nim rozmawiałam i razem uzgodniliśmy że pomieszkasz z nim przez pewien czas.
-A co będzie z tobą? Ty nie pojedziesz ze mną i z tatą?
-Nie mamy dość pieniędzy na przeprowadzkę ale gdy trochę odłożę...
-A tata? On ci nie pożyczy?
-Sam musi mieć na dom ale gdy tylko zarobi więcej przeprowadzę się do was.
-Kiedy mam zacząć się pakować?
-Najlepiej teraz. Wyjeżdżacie już jutro.
-Jutro?
-Myśl pozytywnie! Poznasz mnóstwo ciekawych ludzi, zobaczysz zupełnie inny świat.
-California jest wielka! Gdzie dokładnie...
-Los Angeles.
-R5 mieszka w Los Angeles -uśmiechnęła się na samą myśl
-Wiesz że szansa że ich spotkasz, nawet przelotnie, jest jak 1 do 1 000 000?
-Przecież tylko żartuje.
-Nie chcę żebyś robiła sobie nadzieję, a potem była zawiedziona.
-Mamo!
 Gdy mama Casidy wyszła z pokoju, dziewczyna położyła się na łóżku i weszła na twittera. Po pewnym czasie usnęła i obudziła się dopiero o trzeciej nad ranem. Zaczęła pakować ubrania, książki, gry itd., itd. Gdy skończyła, a było już około 10.00, zmęczona odpaliła komputer. Chwilę później Casidy siedziała już w samochodzie i jechała z tatą na lotnisko.